10/08/2013

Podróż 21. Wpis nr 40. Grzybografia w Górach Opawskich.

Ostatni weekend września to wycieczka w moje ulubione Góry Opawskie. Mam do nich jakiś sentyment. Może dlatego tak je lubię, że są takimi polsko-czeskimi górami (choć Czesi pewno powiedzieliby czesko-polskimi górami, bo jednak większa część tych gór leży na terenie Czech) oddalonymi od Opola zaledwie o 80 km. Może dlatego, że jestem czechofilem w ukryciu. Może dlatego, że mam z Górami Opawskimi same dobre wspomnienia. Wycieczka przebiegała żółtym szlakiem, taką trasą: Parking przy skansenie Zlatorudne Mlyny – Náhon – Pod Lysým Vrchem – Hadi Louky – Měděná štola – Zlate Hory (Bohema) - Kostel Panny Marie Pomocné.



Po drodze grzybów do wyboru, do koloru, trujące i te nadające się do spożycia. Nie trzeba było nawet w las wchodzić bo rosły przy drodze. W lesie pełno turystów z Polski ale tez i Czechów. Widać, nie tylko my jesteśmy narodem grzybiarzy.
Od punktu Zlate Hory (Bohema) wchodzi się na drogę krzyżową, która biegnie wzdłuż szlaku żółtego aż do Sanktuarium Matki Boskiej Wspomożycielki Wiernych (czes. Panna Maria Pomocná, niem. Maria Hilf). Stacje ustawione są w szczerym lesie i wyglądają jak małe kapliczki zbudowane z kamieni. Szczygieł pisał w „Zrób sobie raj”, że Czesi to naród mało przywiązujący wagę do religii więc się trochę zdziwiłam, tym bardziej, że na końcu drogi krzyżowej stoi kościół wybudowany stosunkowo niedawno, bo w 1990 roku. Dla tych, którzy nie są zainteresowani spacerowaniem po szlaku jest opcja podjechania pod kościół droga asfaltową ze Zlatych Hor. 










W kościele polski ksiądz. Czyli Szczygieł miał trochę rację :)
Szlak przechodzi obok nowego wyciągu narciarskiego na Příčný vrch (pol. Góra Poprzeczna, niem. Querberg) – najwyższy szczyt Gór Opawskich, który zarazem należy do tzw. Korony Sudetów.

Wejście na tą górę jest fajnie opisane tu. Zgadzam się z jedną uwagą w szczególności: czasy i odległości wskazane na tabliczkach mają się nijak do faktycznego chodzenia. Wszystko podane jest bardzo optymistycznie (małe odległości i niewielka ilość czasu na ich pokonanie), a w rzeczywistości idzie się znacznie dłużej i nie jest to kwestia kondycji wędrowca, bo nie jest ze mną tak źle.












To mi przypomina mojego wujka, który zawsze bardzo optymistycznie przedstawiał mi daną trasę rowerową. Zawsze miała być nie za długa, bez stromizn i w ogóle łatwa. Później nauczyłam się przemnażać, to co mówił, przez dwa – dopiero wtedy mniej więcej się zgadzało :)

Coś czuję, że zimą pojawię się na wyciągu bo wygląda mi on na alternatywę dla zatłoczonego wyciągu na Ramzovej, a Filipovice już mi się znudziły. W ogóle to przerzucam się na biegówki. A gdzie najlepiej jechać na biegówki jak nie do Czech?


PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...