11/02/2015

Podróż 66. Wielka depresja. Dosłownie. Nie w przenośni.

Jeszcze nie zatonęłam, a mogłabym, bo miejsce w którym obecnie przebywam nie ma racji bytu z geograficznego punktu widzenia. Siła ludzkich umysłów i rąk znana jako „odwieczną walka z największym nieprzyjacielem narodu zwanym wodą” sprawiła jednak, że pierwsze i każde kolejne „coffee ride” odbywać się będzie po idealnie równych, bezpiecznych i przede wszystkich płaskich jak naleśnik drogach przecinających kolejne sztucznie osuszone fragmenty terenu. Witajcie w Holandii.

7/13/2015

Podróż 65. Praga bez make-upu.

Praga jest tym miastem, do którego mogę zaglądać z wizytą wiele razy, i wątpię, że to się zmieni, zupełnie tak jak z chęcią będę po raz tysiąc osiemdziesiąty ósmy wjeżdżać podczas Sunday ride na Annaberg lub pałaszować kolejną kulkę Rafaello. 



6/23/2015

Podróż 64. Jedź na Ještěd.

Ještěd. Mityczna góra. Sfilmowana przez Rapha, opisana przez Jaroslava Rudiša. Hotel na szczycie góry to podobno pierwowzór hotelu z filmu Grand Budapest Hotel. To wystarczające powody aby się znaleźć na górze Ještěd i podziwiać z niej panoramę Liberca i Gór Izerskich. 



4/30/2015

Podróż 64. Koszty utraconych korzyści. Przemyśl.

Wiosna. Pobielone wiśniowym kwiatem drzewa na Górze Św. Anny roztaczają obłedną woń. Kolejny kolarz zachwyca się tamtymi podjazdami po raz pierwszy. Kolejny raz PROkolarze przejeżdżają Alpenstrasse w ramach milionowej rundki. Wszystko gra. 


A ja siedzę kolejną godzinę w samochodzie przemierzając kręte drogi Podkarpacia. Rozmarzyłam się. Wyremontowana w 2011 roku DW884 wypełniona podjazdami, zjazdami i godnymi szalonych (moto)cyklistów zawijasami jeszcze wiele razy błyśnie mi w pamięci jako kolejna z dróg do przejechania rowerem.

3/25/2015

Podróż 63. Wódka i wanilia. Strzelce Opolskie-Zalesie Śląskie-Ujazd-Kędzierzyn.

Ile można jeździć na rundki wokół Góry Św. Anny? No ile? Okazuje się, że do końca świata i o jeden dzień dłużej. Rutyna w nadmiarze nie służy jednak nikomu, a przy odrobinie wódki i wanilii ta trasa nabiera nowego wymiaru. 

3/07/2015

Podróż 62. Nie czas na łzy. Opole-Lewin Brzeski-Opole.

Ktoś mnie ostatnio zapytał, po co mi ten blog? Bez większego zastanowienia się odparłam, że po to, żeby czuć się lepiej ze sobą. Co to w ogóle znaczy, można zapytać? 

Jestem otoczona „ludzmi walki”. Jedni walczą o wydobycie się z doła emocjonalnego, inni walczą o swoje zdrowie, jeszcze inni walczą z wiecznie nierozwijającą ich pracą – ludzie walczą o siebie – tą walkę rejestrują w mediach społecznościowych, na blogach i innych tego typu „przybytkach”. Takie mamy dziwne czasy – nie walczymy już o „sztandar” ale o własne, nadrzędne JA. Mówią nam, że jeśli osiągniemy zen ze swoim JA, świat będzie lepszy.