Dzisiejsza wizyta w tym banku
mnie zaskoczyła. Na plus. Wyglądała mniej więcej tak.
Cel: odwiedzić doradcę w banku i
sprawdzić czy na moim koncie, na które wpłacam raty kredytu studenckiego nie ma
nadwyżki. Jeśli jest, przekazać tą nadwyżkę na poczet kolejnej raty (pomijam
fakt, że musze robić to osobiście, i że nie dzieje się to z automatu).
Minuta 1: podjeżdżam pod bank
(nowa siedziba znajduje się w biurowcu na ul. Damrota). Czas operacyjny 16:38.
Modlę się, żeby nie było tabunu ludzi jak zwykle. Zapinam rower do znaku
„uwaga”. Stojaków brak (czemu mnie to nie dziwi).
Minuta 2: wchodzę do banku,
przede mną urządzenie rodem z Poczty Polskiej, kiedy to z uporem maniaka
wprowadzała system kolejkowy. Z dotykowego ekranu wybieram „spotkanie z
doradcą”. Wyskakuje karteczka z numerkiem „d521”.
Minuta 3: siadam na krzesełku,
rozglądam się po sali operacyjnej. Buczy klimatyzacja, gra muzyczka, na środku
sali siedzą czekający na swoją kolejkę klienci (przecież nie petenci hehe).
Minuta 4: nad jednym ze stanowisk
pojawia się mój numerek. Podchodzę do stanowiska. Pani doradczyni wstaje (zonk),
przedstawia się (zonk) i pyta w czym może mi pomóc.
Minuta 5: wyjaśniam co i jak.
Okazuje się, że nie ma nadpłaty na moim koncie.
Minuta 6: przypomina mi się, że
harmonogram spłat przychodzi na inny niż bym chciała adres. Zmieniamy dane do
korespondencji.
Minuta 7: żegnam się a panią
(pani nie próbuje mi sprzedać innych produktów – zonk), wychodzę. Zostało 30
sekund na ochłonięcie. WTF? Czyżby naprawdę się w tym molochu pozmieniało na
plus?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...