Właśnie przestawiliśmy czas z letniego na zimowy i naszła mnie myśl przerażająca: od zeszłej niedzieli do 30 marca 2014 dawka światła jaką przyjmie mój organizm będzie niewystarczająca. Ogarnięta paniką, postanowiłam przygotować kolejnego posta o niekończącym się lecie tej jesieni. Idzie to mniej więcej tak.
Kilka zdjęć. Niedzielny poranek. Wyspa Bolko.
Pojawić się na Wyspie Bolko wcześnie rano to nie jest to co robię zwykle. Rano,
czytaj o 10 godzinie. Pewno, niektórzy powiedzą, co to za rano – i będą mieli
rację. Przecie o 10 rano w dzień powszedni jesteśmy bardzo, bardzo zapracowani
(np. pijemy kawę, odbieramy telefony, zerkamy na Facebooka, negocjujemy
śmiertelnie ważne umowy). Jednak, wtedy, tamtej niedzieli, Wyspa Bolko świeciła
pustkami o 10 (nie licząc sarenek buszujących w zaroślach – nawet udało mi się
jedną „ustrzelić” – wtedy pomyślałam sobie jak fajnie byłby mieć jakiś bardziej
dorodny obiektyw). Wtedy było naprawdę słodko – jeśli wiecie co mam na myśli –
cisza jak makiem zasiał, przebijające się przez korony drzew promienie
słoneczne, które potem siadały na ławkach, trawie i parkowych dróżkach i te
wirujące liście. Czego można chcieć więcej w taki poranek? Aha, kawy można by
się napić. Taka sytuacja: możesz człowieku kupić sobie ta kawę w kawiarni na
Wyspie Bolko. Mówisz i masz. Miłej niedzieli życzę.
I niech to najdłuższe lato tej jesieni nigdy się
nie kończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...