W życiu (i to nie tylko ludzkim) bywa różnie. Raz na wozie, raz pod wozem. Czasem słońce, czasem deszcz.
W ptasim życiu również bywają
wzloty i upadki. Dosłownie. Choć w tym przypadku trudno stwierdzić, co się
stało. To zadanie dla ornitologa albo Sherlocka Holmesa, choć ja wolę
wrocławskiego detektywa Eberharda Mocka.
Przychodzę ja na balkon dnia
czwartego, czyli w niedzielę i co widzę? Nie ma 3 ptaków. Ostał się jeden.
Śladów zbrodni wokoło brak. To znaczy ptasich zwłok nie dostrzegłam, ptasich
piór też nie (w sumie o jakich piórach ja piszę, toż to one piór nie miały
jeszcze). Teraz mam wyrzuty sumienia, że żartowałam, że przerobię niedoszłe
ptasie jaja na jajecznicę. Wyszło, że jestem sadysta. Ale to nie ja, nie
przyłożyłam ręki (i patelni) do tego, że z czworaczków zrobił się jedynak. Ktoś
wie, o co chodzi?
Czy to wyrodni rodzice pozbawili
je życia, czy kot pokroju kota Sylwestra z kreskówek połknął je żywcem? A może
drapieżca z osiedla AK, czytaj jakiś jastrząb czy inny sokół, zjadł je na
podwieczorek?
Jak widać, nawet w ptasim życiu
dramaty i tajemnice się zdarzają.
Acha, i nie, nie zjadł tych 3 kosiątek mój pies, żeby była jasność.
Language of Shakespeare although the text below lacks Shakespearian quality ;)
Acha, i nie, nie zjadł tych 3 kosiątek mój pies, żeby była jasność.
Language of Shakespeare although the text below lacks Shakespearian quality ;)
Life (not only a human life) tends to be
complicated. Today's peacock is tomorrow's feather duster.
Sometimes happiness, sometimes sorrow.
Sometimes happiness, sometimes sorrow.
A bird’s life also tends to be ups and downs. Literally. Although in
this case it is difficult to tell
what’s happened. It’s the task
for the ornithologist or Sherlock Holmes or Wroclaw detective
Eberhard Mock, whom I like a lot.
Back to the point. I entered the balcony on the fourth day with the intention to say hello to the blackbird
family. It was Sunday morning, the sun was shining. Suddenly, something
drew my attention. What have I seen? Or, what I haven’t seen. There was only
one bird out of four that hatched in the nest. The rest three were nowhere to
be seen. The crime scene gave no further evidence where the three birds were,
neither what has happened to them. I saw no bird bodies, bird feathers (that
was pretty obvious as the chicks had no feathers whatsoever). Now, I do feel
guilty I made some jokes about making the four blackbird eggs into a scrambled
eggs. It turned out I’m a sadist which is obviously not true. I confess that I
did not take part in it, neither my pan did, neither my dog did. What is left
is that instead of quadruplets, there in an only child in the nest. A nameless
chick.
Has anybody witnessed what’d happened?
Has it been for the dreadful blackbird parents to
deprive their children of life? Or has it been a predator such as Sylvester the Cat from the cartoon
movie to eat them for its breakfast?
I will appreciate any evidence to help me solve this puzzling story.
As one can see, not only human life is subject to dramas.
Meanwhile, the only child is growing rapidly...no wonder – I ‘m positive
that if I were fed with big, fat caterpillars, I would end up as “Supersize Me.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...