Kierunek: Bawaria, cel: Obatzda (w karcie: Obatzda)
Tej nieoczywistej dla nas przekąski spróbowałam w uzdrowiskowym Bad Tölz, całkiem uroczej mieścinie, w której zatrzymałam się na obiad, strudzona wysiłkiem po nartach biegowych w Lenggries. O bieganiu w Lenggries będzie osobny post bo biegówki, automat w którym kupuje się bilet aby pobiegać po trasie, traktor jako samochód i kuchania tajska w sercu Bawarii zasługują na swój własny post.
Żeby nie napisać głupot sięgam do Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Obazta
po informacje, czym Obatzda właściwie jest: "pasta serowa, tradycyjne danie kuchni bawarskiej. Pasta sporządzana jest z rozgniatanego (np. widelcem) sera Camembert z dodatkiem masła i cebuli. Masa przyprawiana jest solą, pieprzem (świeżo mielonym), kminkiem i sproszkowaną słodką papryką, celem nadania charakterystycznej pomarańczowej barwy. Po przyprawieniu z masy formuje się gałki i podaje na liściu sałaty z dodatkami (np. pomidor, rzodkiewka, ogórek konserwowy, krążki cebuli). Całość spożywa się w pokojowej temperaturze, z chlebem żytnim, preclami lub paluszkami. Do popicia służy z reguły piwo pszeniczne".
Wszystko się zgadza, teoria potwierdza się z praktyką, co potwierdzam na załączonym zdjęciu. Koszt tej przyjemności to 6 Euro, choć należy brać pod uwagę, że spożywałam ją w uzdrowisku, gdzie mnożnik wynosi pewno 2.
Kierunek: Bawaria, cel: kiełbaski norynberskie (w karcie: Bratwurst).
Kierunek: Bawaria, cel: golonka (w karcie: Haxe).
Foldery, znajomi mieszkający za granicą od lat tłukli mi do głowy, że najlepsza golonka jest na "bajerach" :) a ja zdążyłam w te zachęcające opinie uwierzyć i naślinić się na tyle aby moim pierwszym poważnym posiłkiem w Monachium była właśnie owa golonka.
Siadam w jednej z popularnych monachijskich restauracji, która jest jednocześnie browarem, zamawiam golonkę, wydając na nią 16 Euraczy i odliczam minuty kiedy to uśmiechnięta (bo jakżeby inaczej) pani kelnerka przyodziana w tradycyjny strój (ach ten marketing) wniesie na stół golonkę. Jest. Chwytam w dłonie widelec i nóż z zamiarem dobrania się do zachęcająco do mnie mrugającej golonki i...zawód. Nie mogę jej pokroić. Od razu przypomina mi się kreskówka "Asterix" i wielkie uczty, jakie na koniec każdego odcinka odbywały się w obozie Gallów o Obelix, który pożera smakowicie wyglądające mięsa nie używając do tego sztućców. Zaraz postąpię tak jak Obelix, bo z nożem i widelcem nie da rady. Pytam siedzącego obok szwagra, znawcę Niemiec, czy w tu się je wyłącznie oczami? Okazuje się, że golonka przyrządzana na Bawarii różni się ku mojemu niezadowoleniu od golonki jaką próbowałam w Polsce. Niemiecka golonka jest pieczona, natomiast golonka polska (albo raczej śląska, innej nie znam) jest gotowana i pieczona. Tego wieczoru mięska się nie najadłam. Na szczęście na talerzu wraz z golonką występował knedel i ten trochę mi życie umilił. Podsumowując, bawarskiej golonce mówię "nein" i zapraszam wszystkich monachijczyków do Opola aby zakosztowali naszej golonki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...