Zastanawiam się, o czym świadczy to, że przebyłam 100 km z Opola do Jesionika? Czy o tym, że stać mnie na poświęcenie w poszukiwaniu asfaltu idealnego? Czy o tym, że jestem mało gospodarna jeśli chodzi o paliwo i czas – bo „wiozę powietrze”, siebie i rower 100 km od Opola, gdy wokół tyle tras? Czy o tym, że czeska strona Sudetów Wschodnich ma do zaoferowania znacznie więcej równych jak stół asfaltów? Czy o tym, że potrzebowałam aż 100 km aby oderwać się od „przyziemnych spraw”?
A może wszystko „do społu”?
A może wszystko „do społu”?
Tak czy owak, trasa Jesionik-Przełęcz Czerwonogórska-Elektrownia Dlouhe Strane jest trasą jaką mogę z ręką na sercu polecić niemalże każdemu fanowi szosy. Dodam, że słowo „niemalże” jest użyte z premedytacją – na amatora tej trasy czekają 3 podjazdy (w sumie z 30 km) oraz 3 zjazdy. Żałuję, że nie jestem (jeszcze) szczęśliwą posiadaczką „cud-urządzenia” do rejestracji profilu wysokościowego, stąd nie do końca wiem jakie są na trasie przewyższenia. Mogę je określić jedynie empirycznie (podobno średnie nachylenie waha się w granicach 5%, różnica wysokości wynosi około 600 m).
Wyjeżdżając z Jesionika (zaparkować można na Rynku) od razu "witamy się" z podjazdem, którego nachylenie rośnie aż do Przełęczy. Nie „zasapałam” się bardzo (ha! Nawet przez kawalątek ów podjazdu jechałam „na kole” kolegów z Krapkowic), co mogło być spowodowane tym, że kręciłam pod górę „żółwim tempem”.
Nieco bardziej stromy jest podjazd na Elektrownię. Oba w pełnym słońcu. Najfajniejszy jest podjazd z drugiej strony Przełęczy, z powrotem do Jesionika – biegnie zakrętasami, a asfalt jest osłonięty przez drzewa. Jakość asfaltu na całej trasie oceniam „na piątkę z minusem”. Ten „minus” za ten kawałek czeskiej DK, który prowadzi z Przełączy w dół, w kierunku miejscowości Loučná nad Desnou – Czesi go jeszcze nie wyremontowali – asfalt jest połatany, choć nieporównywalnie bardziej równy niż nasze połatane asfalty. Na plus jest 9 zakrętów i około 11 km zjazdu tym właśnie połatanym asfaltem, a także to, że przez brak remontów ten kawałek drogi jest mniej atrakcyjny dla bardzo ważnych użytkowników DK 44. W końcu - kto powiedział, że ten blog ma być tylko o rowerach szosowych?
Mowa o fanach dwóch kółek, którzy wspomagają się setkami koni mechanicznych pod maską. Zagęszczenie motorowerzystów na odcinku Bělá pod Pradědem-Przełęcz Czerwonogórska przypomina basen na Pl. Róż w Opolu w niedzielę. Wygląda na to, że ten odcinek stanowi jakąś testową trasę-cud, po której motory jeżdżą tam i z powrotem (dosłownie). Jest PRO: kamerki, aparaty fotograficzne, widownia, kładzenie się na asfalcie, głośne pomruki silników, kolorystycznie dobrane ciuszki. Ja zdecydowanie bardziej wolę „brzęczenie” roweru szosowego. Nie zmienia to faktu, że motory stanowią ciekawe „widowisko”, choć lepiej schodzić im z drogi – jakoś lękam się nieco, jak z zza pleców słyszę te, bądź co bądź, przyjemnie dla ucha każdego fana motorów, dźwięki.
Dodam, że planowana ambitnie trasa nie została przeze mnie ukończona – zabrakło czasu, choć sił pewnie też. Zaczynając pierwszy podjazd w południe, w największą „lampę” dnia nawet piękny, nowy strój z Cykloopole nie dodał mi niezbędnej werwy. Może to i dobrze – pozostaje pewne nienasycenie trasą i chęć przejechania jej w całości.
Dodam, że planowana ambitnie trasa nie została przeze mnie ukończona – zabrakło czasu, choć sił pewnie też. Zaczynając pierwszy podjazd w południe, w największą „lampę” dnia nawet piękny, nowy strój z Cykloopole nie dodał mi niezbędnej werwy. Może to i dobrze – pozostaje pewne nienasycenie trasą i chęć przejechania jej w całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...