Akurat była niedziela, późne
popołudnie. Szosa od 3 tygodni marniała pod prześcieradłem w „rowerowni”.
Powietrze w oponach schodziło stopniowo, rower zapadał się pod swoim ciężarem w
betonową podłogę swojej przechowalni milimetr po milimetrze. Łańcuch pokrywał
się kurzem i mikrobami. Rowerowy „baranek” zakręcał się bardziej i bardziej ze
złości, że nie może oglądać pięknego wiosennego świata.
Ciąg dalszy tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dzięki za odwiedziny. Feel free to leave a comment...